Są takie ziemie, po których gdy się stąpa, można mimowolnie usłyszeć przeciągły jęk Boga niczym skowyt ranionego wilka: "Kainie, Kainie! Krew Twego brata Abla woła ku mnie z ziemi!" Spacerując i łapiąc zmysłami piękno krajobrazów można mimowolnie potknąć się nagle o mogiłę. Jedną, drugą, trzecią... dziesiątą... setną... Po pewnym czasie traci się rachubę. Do niektórych ciężko dotrzeć, bo leżą już na mokradłach, inne trudno nawet dostrzec, gdyż są tak zakamuflowane przyrodą jak otulone matczynym futrem dzieci w zimie.
Gdy przysiądziemy na progu jednej z licznych opuszczonych cerkiewek, możemy zasłuchać się w szum wiatru szeleszczący pomiędzy starymi deskami, w odgłosy korników lub ptaków znajdujących schronienie i pożywienie w szparach drewna... Przyroda i przemijający tam czas litościwie przygarniają wszystkie samotne, opuszczone istoty. Gładzą po głowie, głaszczą policzki, całują w nosek i otulają. Prawdziwi pocieszyciele.
Niekiedy jednak, siedząc tak zasłuchanym, można odczuć delikatny niepokój, smutek, jakby ciche westchnienie. To nic. To tylko jakaś człowiecza duszyczka, zwabiona ciekawością rzadko w tym miejscu widywanego człowieka, podeszła ostrożnie sprawdzić czy może się przytulić i jeszcze raz wypowiedzieć ból wyrwanego przemocą swojego ludzkiego życia... Jeszcze ten jeden ostatni raz...
Niech okładką i patronką tego cyklu będzie "Pani na Oserdowie", znana lokalnym wędrowcom, nieoficjalna strażniczka granicy, czasu i pamięci. A towarzyszami wędrówki niech będą słowa Roberta Gmiterka - syna tej ziemi i niestrudzonego przewodnika metaforycznego:

"Niekiedy to, co widzimy, jest niewidzialne. Nie wiemy, co znaczy. Nie wiemy, czy coś znaczy. Czy niesie ze sobą coś więcej, niż widzimy. Jest wzgórze, jest koń i szczelina, która otwiera się pośród zielonego pastwiska. Gdzie my jesteśmy? Na wzgórzu, na krawędzi szczeliny, w trawie pod chrapami źrebaka? Czy widzimy tam siebie? Czy widzimy innych? Czy widzimy to, co było, czy też to, co będzie, kiedy nie będzie nas i szczelina się zasklepi. I będą tylko wzgórza i zielone pastwiska. I konie pasące się na końcu świata."
R. Gmiterek, "Oikoumene"
Back to Top